niedziela, 23 października 2016

Od Crazy'ego cd Kettria

Szczerze nie miałem pojęcia czy znajdziemy tego wilka... ale zawsze jest jakiś sposób na jego znalezienie. Zacząłem chodzić nerwowo dookoła Kettrii.
- Co ty robisz?! - spytała nerwowym tonem.
- Nie przeszkadzaj, myślę! - odparłem, po czym zacząłem gadać do siebie - A gdyby tak stworzyć wywar... Kettria masz coś związanego z tym przyjacielem?
- Nie...
- Cokolwiek, pchłę, ranę? Albo wspomnienie!
Kettria spojrzała na mnie jak na idiotę.
- Mam świetny pomysł ale nie wiem czy zadziała... dawno tego nie robiłem... Potrzebujemy parę rzeczy oraz ofiary; zająca, ptaka albo inne stworzenie, coś pewnie się niedaleko kręci... - w czasie mojego monologu Kettria zdążyła złapać kruka - Tak to się nada. Chodźmy! - Kettria pokręciła głową i ruszyła za mną. Wróciliśmy do jaskini po czym od razu zacząłem wyszukiwać składników - Korzeń mandragory, płatki czarnej róży oraz lila wspomnień... To wszystko! - wykrzyknąłem po czym dorzuciłem drwa do ognia - Kettria nadgryź ofierze skrzydła. - zrobiła co powiedziałem, następnie mamrocząc pod nosem stare zaklęcie wrzucałem po kolei składniki do ognia, który zmieniał swą barwę to na zieloną, żółtą I niebieską - Wrzuć kruka w płomień! - Kettria z lekkim niedowierzaniem zrobiła to. Ptak spalił się momentalnie - Kane nama tollis! - zaklęcie sprawiło, że wokół nas pojawił się niebieski dym, który wydobył się z moich oczodołów, pod wpływem czaru mogłem zajrzeć Kettri do umysłu co pozwoliło mi znaleść obraz Erina, niczego więcej nie sprawdziłem. Nastęonie dorzuciłem do ognia trochę owoców jałowca co pozwoliło mi wprowadzić Kettrię w stan medytacji, dzięki czemu mogła duchem odwiedzić swojego zgubionego przyjaciela, ja jednak nie wiem co zobaczyła...

niedziela, 18 września 2016

Od Kettri cd Crazy


   Spojrzałam na niego, mrużąc oczy.
   - Skąd pewność, że ich nie znam? – Zapytałam, choć to co powiedział było prawdą.
   - Noo.. Eemmm… Pewności nie mam, ale i tak ci się przydam. – Odparł.
   - Nie odpuścisz, co? – Westchnęłam z rezygnacją, a on pokiwał głową. – Dobra, nie mam czasu na kłótnie, możesz iść ale masz mi się nie plątać pod łapami.
   - Mówisz jak bym był szczeniakiem. – Mruknął.
   Nie odpowiedziałam, tylko westchnęłam po raz kolejny i wyszłam z jaskini. Rozejrzałam się i spojrzałam na mojego towarzysza.
   - Zaprowadź mnie do miejsca z którego mnie zabrałeś. – Poprosiłam.
   - Nie ma sprawy. – Odparł i ruszył przed siebie. – Po co chcesz tam wracać?
   - To już moja sprawa.
   - Jak chcesz.
   Zapadła cisza. Przyjemna cisza. Nie trwała jednak długo, bo po chwili Crazy odezwał się znowu.
   - Co robiłaś po ataku na watahę?
   - Pracowałam. – Ucięłam, nie mając ochoty na dalsze rozmowy, on jednak nie ustępował.
   - Gdzie?
   - Nieważne.
   - Wiesz, z tego co pamiętam, wcześniej byłaś nieco bardziej rozmowna. – Westchnął i pokręcił głową, a potem skręcił do lasu.
   - A ty mniej upierdliwy. – odcięłam się, patrząc na niego poirytowanym wzrokiem.
   - Mogę wiedzieć dlaczego jesteś taka nie miła? Uratowałem cię, a ty tak mi dziękujesz? – Zapytał, zatrzymując się przy tym.
   - O nie, kochanie, to raczej ja uratowałam ciebie, bo gdyby nie ja, napadły by cie te bestie. – Powiedziałam, pomijając fakt, że gdyby mnie tam nie było, nie było by tam też i bestii, ale tego wiedzieć nie musiał.
   - Poradziłbym sobie. – Burknął i podjął marsz. – No ale mogłabyś być przynajmniej nieco milsza. – Zauważył.
   - Mogłabym.
   - Ale nie będziesz, prawda?
   - To się okaże.
   Znowu zapadła cisza. Po chwili dotarliśmy na miejsce. Zaczęłam się rozglądać za śladami Erina, jednak trochę mi zajęło zanim je znalazłam. Dałam znak aby Crazy poszedł za mną i oboje ruszyliśmy za tropem.
   - Kogo tropimy? – Zapytał się basior.
   - Przyjaciela. – powiedziałam, powstrzymując się od odpowiedzi „Seryjnego mordercę”. – I nie tropimy, tylko szukamy. Zgubił się.
   - Aha.
   - Jaka jest szansa, że ktoś z waszej watahy go znajdzie? – zapytałam po chwili, gdy dotarliśmy nad brzeg rzeki. – Bo nie bardzo mam pomysł jak go teraz znaleźć… - westchnęłam i spojrzałam na niego pytająco.

Crazy? Zaraziłeś mnie brakiem weny xD

niedziela, 11 września 2016

Od Craziego Cd Kettria


Kettria spytała mnie o coś co by złagodziło poparzenia.
- Poczekaj chwile. I nie pozabijajcie się jak mnie nie będzie. - powiedziałem poważnym tonem.
Udałem się do mojego prowizorycznego schowka w jaskini. Rozejrzałem się nieco ale ku mojemu niezadowoleniu miałem resztkę fiołków trójbarwnych. Wziąłem resztkę tych roślin I roztarłem łapą o kamień.
- Kettria połóż się. - wadera nie ufnie wykonała moje polecenie.
Delikatnie wtarłem paste z fiołków  w jej poparzone łapy.
- To złagodzi ból. A teraz z innej beczki... Alice co tu robisz?
- Wracałam do mojej jaskini gdy natknęłam się na nią. - odpowiedziała I wskazała w stronę Kettri - Myślałem, że to szpieg lub złodziej ale skoro nic złego się nie dzieje, to wracam do siebie. Dobranoc.
- Dobranoc. - odpowiedziałem.
Odprowadziłem Alice do wyjścia, po czym wróciłem do mojego gościa.
- Dobra. Dzięki za pomoc. Na mnie czas. - powiedziała I ruszyła do wyjścia.
- Nie tak prędko. Siadaj odpocznij jeszcze. Może porozmawiamy?
- Może innym razem.
- Daj spokój! Tyle się nie widzieliśmy, a ty już mnie opuszczasz? Nie miło z twojej strony.
- Nie mam teraz czasu Crazy.
- A dokąd ci się tak śpieszy? - nie odpowiedziałem.
Postanowiłem zastawić jej drogę.
- Crazy! Zejdź z drogi!
- Do starego znajomego być tak nie miłym? No dobra skoro musisz to proszę droga wolna. Ale! Idę z tobą.
- Niby po co?
- Nie znasz tych terenów. Przewodnik zawsze się przydaje. To jak?
Kettria zastanawiała się przez chwilę po czym spojrzała na mnie.

Kettria? Sorka, że krótkie ale wena mnie rzuciła 😛

poniedziałek, 5 września 2016

Od Alice CD Averian'a

Idąc, jeszcze chwilę rozmawialiśmy o tym, co robiliśmy gdy się nie widzieliśmy.
- To tu. - westchnęłam. Już na początku dało się zauważyć niebieską poświatę. Spojrzałam ukratkiem na Av'a. Po chwili byliśmy już w środku...
- Wow. - szepnęłam razem z nim, przez co lekko się zaśmiałam. Naprawdę, ładne miejsce. Jaskinia duża i... Niebiesko oświetlona, co dodawali świetnego klimatu. Czasem było słychać echo, ale mi to nie przeszkadzało. Uśmiechnęłam się do siebie i weszłam głębiej.
- Cudowna. - przytuliłam Averiana, który teraz stał przede mną, wyczekując mojej reakcji. Odwzajemnił uścisk.
Rozejrzałam się, zapamiętują każdy łat. Tak na wszelki wypadek.

XxX

Zaczęło się ściemniać. Mój partner gdzieś poszedł. Zaczęłam więc robić to, co lubię. Czyli śpiewać.

Everybody's got their demons
Even wide awake or dreaming
I'm the one who ends up leaving
Make it okay
See a war I wanna fight it
See a match I wanna strike it
Every fire I've ignited
Faded to grey

But now that I'm broken
Now that you know it
Caught up in a moment
Can you see inside?
'Cause I've got a jet black heart
And there's a hurricane underneath it
Trying to keep us apart
I write with a poison pen
But these chemicals moving between us
Are the reason to start again

Wszystko pięknie roznosiło się echem po całej jaskini. Dodawało to... Uroku.

Averian?

środa, 31 sierpnia 2016

Od Kettri CD Crazy


   Obudziłam się, choć wcale tego nie chciałam. Przez jakiś czas próbowałam powrócić do snu, ale nie udało mi się to. Zrezygnowana otworzyłam powoli oczy. Mimo, że jaskini w której przebywałam panował półmrok, bo jedynym oświetleniem było ledwo tlące się ognisko, rzucające wokół siebie słabą, czerwoną łunę, widziałam niemalże doskonale. Wilki nocy maja bardziej rozwinięte oczy pod względem widzenia w ciemnościach, zresztą śmiesznie by było, gdyby tak nie było.
   Rozglądnęłam się, szukając wzrokiem wyjścia, przy okazji zauważyłam śpiącego tuż obok Crazy’ego, oraz cztery upieczone zające przy ognisku.
   ~Ile ja spałam?~ Zapytałam samą siebie w myślach i westchnęłam cicho. Nie miałam pojęcia ile byłam nie przytomna, ale z tego co się orientowałam, była teraz noc. Mogłam spać parę godzin, albo cały dzień i tylko zbiegiem okoliczności była teraz noc.
   Wstałam cicho z leża na którym wcześniej położył mnie Crazy, - a przynajmniej tak mi się wydawało, że był to on – a następnie ruszyłam w stronę wygasłego ogniska. Syknęłam przez zęby, gdy nagle w mojej głowie pojawił się tępy ból. Na szczęście zniknął po chwili, a ja doszłam do wniosku, że muszę ograniczyć gwałtowne ruchy głową. Szybko pochłonęłam wszystkie cztery zające i upewniwszy się, ze basior wciąż śpi, wyszłam powoli z jaskini.
   Większość wilków zostałaby, podziękowała za ”ratunek” i schronienie, ale nie ja. Nie prosiłam go, aby mnie stamtąd zabierał, zrobił to z własnej woli. Zresztą  musiałam odnaleźć Erina, który powinien być gdzieś na tych terenach.
   Po wyjściu z jaskini położyłam się na ziemi w taki sposób, aby w każdej chwili móc wystartować do przodu, albo odskoczyć na bok. Czujnym wzrokiem penetrowałam teren przez dłuższy czas, a potem uniosłam się nieco i skradając się ruszyłam do przodu. Miałam o tyle szczęście, że tej nocy niebo było zachmurzone i blask księżyca był niemal niewidoczny, tym samym sprawiając, że potencjalny przechodzień by mnie nie zauważył. I tu nagle, jak gdyby los chciał sprawdzić moją teorię, z krzaków wyszła młoda wadera. Momentalnie znieruchomiałam, wiedząc, że moje czarne futro zadziała jak kamuflaż. Wadera szła w moim kierunku, ale nie widziała mnie. Przeszła obok, a potem dalej, za mnie.
   Wszystko poszło by świetnie, gdyby nie to, że nagle zawiał wiatr. Wilczyca zatrzymała się gwałtownie, a ja usłyszałam jak węszy. Nie mogłam się poruszyć, bo zauważyła by ruch i tym samym mnie. Problem polegał na tym, że stała za mną, przez co jej nie widziałam. Zaczęłam rozglądać się za czymś, w czym mogłabym dostrzec jej odbicie, ale nic takiego nie znalazłam. Za to ona znalazła mnie.
   - Hej, ty! Kim jesteś? – Zapytała podejrzliwym głosem.
   Nie odpowiedziałam, tylko powoli obróciłam się w jej stronę, próbując jednocześnie wymyślić  jak się jej pozbyć.
   - Nie słyszysz? Zapytałam kim jesteś. – Nie odpuszczała wadera.
   ~Mogę wniknąć do jej umysłu i zasiać w nim wątpliwość, niech pomyśli, że się przewidziała, a ja w tym czasie się teleportuje z powrotem do jaskini. ~ Pomyślałam ~Mając przy tym nadzieję, że nie wyląduję w ścianie~
   Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Szybko wniknęłam do jej umysłu, zasiewając w nim myśl: „Pewnie się przewidziałam.” a zaraz potem teleportowałam się do jaskini. Niestety „biednemu zawsze piasek w oczy” – wylądowałam na ognisku. Z sykiem wyskoczyłam w powietrze, spadając obok niego. Za pomocą magii ochłodziłam poparzone łapy, którym na szczęście nic poważnego się nie stało. Wtem do jaskini weszła ta sama wader, którą przed chwilą spotkałam przed jaskinią. Zawarczała cicho, jeżąc lekko sierść  i zawołała zbliżając się do mnie:
   - Hej! Co tutaj robisz?!
   Swoim krzykiem obudziła Crazy’ego, który nieco zdezorientowany spoglądał to na mnie, to na nią.
   - Jeszcze krok a zabiję. – Warknęłam cicho, patrząc jej w oczy.
   - Kettria! Alice! Spokojnie! – Zawołał Crazy, podbiegając do nas i stając między nami.
   - Kto to jest? – Zapytała Alice, spoglądając na mnie podejrzliwie.
   - To ta stara znajoma o której ci mówiłem. – Odpowiedział.
   - Tylko nie stara. – Mruknęłam, rozluźniając się nieco.
   - Alice, to jest Kettria, Kettria, to Alice. – Przedstawił nas sobie, a my wymieniłyśmy skinienia głową.
   - Masz może jakieś zioła na oparzenia? – Zapytałam go, unosząc lekko poparzona łapę.
Crazy?

niedziela, 28 sierpnia 2016

Od Averiana Cd Crazy

Zacząłem rysować pazurem w powietrzu.
- Co ty  robisz? - zapytał Crazy.
- Pamiętasz jak mówiłem ci, że nawiązałem w Otchłani nowe przyjaźni? - zapytałem- właśnie wzywam nam posiłki.
Po narysowaniu dwóch znaków dotknąłem ich sygnetem.
Po chwili przed nami pokazały się dwie , wilkopodobne postaci.


- Po co nas wzywasz?- zapytał jeden z nich.
- Chcielibyśmy przenocować w tej jaskini- powiedziałem wskazując na legowisko- ale niestety jest zajęta przez grupkę stworzeń z którymi bez was sobie nie poradzimy.
- Witaj Serafinie- powiedzieli na widok demona.
- Archaedasie, Pharixie- odpowiedział.
- W takim razie chodzmy- powiedział Archaedas.
Weszliśmy za nim rozglądając się dookoła. Wkrótce zauważyliśmy 5 wilków cienia.
- Po jednym dla każdego- powiedział Pharix.
Bez zbędnego zwlekania przyzwałem  Axtera i rzuciłem się na jednego z nich.
Wróg momentalnie zniknął i pojawił się przedemną.
- To ty jesteś tym następcą Saikhana prawda? - powiedział- ledwo zniszczyliśmy waszą watahę, a już zakładacie kolejną, cóż, chyba będą musieli szukać nowego Alfy i szamana.
- To wy go zabiliście- odpowiedziałem- myślisz, że ujdzie wam to na sucho? .
- A co takiego możecie nam zrobić? - zapytał- jesteście dla nas jak robaki.
- To się jeszcze zobaczy- odpowiedziałem.
Po raz kolejny rzuciłem się na wilka, lecz ten znowu uniknął mojego ataku.
Westchnąłem i zaatakowałem po raz kolejny, lecz tym razem Feniks wypuścił kulę ognia za siebie.
Wilk znowu teleportował się za mnie. Prosto w kule ognia. Odrzuciło go to do tyłu , prosto w ścianę. Odruchowo spojrzałem jak radzi sobie reszta. Oni najwidoczniej już skończyli. Podeszli do mnie i wszyscy ruszyliśmy w strone wroga.
Ten teleportował się za nas i powiedział- Nawet nie wiecie w co sie wpakowaliście.
Rozejrzeliśmy się dookoła. Z cieni wyszła grupa wilków. O wiele większa niż ta poprzednia. No najlepiej to nie wyglądało.
Crazy?


wtorek, 23 sierpnia 2016

Od Craziego CD Kettria

Nie wiedziałem czy się cieszyć czy bać spotkania z Kettrią. Z jednej strony byłem uradowany jej spotkaniem, ale nie z okoliczności jakie mnie spotkały. Kettria dusiła mnie, ale szybko przestała, bo runęła jak martwa na ziemię. Przez chwilę byłem w szoku, jednak od razu jak wróciła mi trzeźwość umysłu spojrzałem w jej stronę. Sprawdziłem czy żyję, na szczęście była tylko nieprzytomna. Kettria jest dość niska I lekka, dzięki czemu mogłem bez problemu podnieść ją I zarzucić na grzbiet. Postanowiłem zanieść ją do mojej watahy.  Ruszyłem w stronę mojej jaskini, od razu przypomniały mi się nasze dawne przygody, szczególnie jej wrogość do mnie. Było minęło. Gdy dotarłem do jaskini, położyłem Kettrię w moim leżu. Przebadałem ją, była strasznie wymęczona, mięśnie wołały o odpoczynek, a oczy prosiły o sen. Mógłbym ocucić ją ziołami ale stwierdziłem, że lepiej będzie jak się porządnie prześpi. Wyszedłem na zewnątrz aby nazbierać trochę drwa na ognisko, które złożyłem w jaskini. Po czym udałem się do Alice, która jak zwykle przed jaskinią odpoczywała po polowaniu.
- Alice! - krzyknąłem z daleka.
- Crazy! - krzyknęła I błyskawicznie podbiegła do mnie, aby "udusić" mnie w uścisku.
- Alice mam prośbę.
- Jaką?
- Mogła byś dać mi cztery zające? Pilnie potrzebuje.
- Byłam na polowaniu, I W sumie mamy lekki nadmiar. Chyba nie będzie problemu. Poczekaj tu. - powiedziała po czym ruszyła do swojej jaskini. Po krótkiej chwili wróciła z czterema martwymi zwierzakami. Położyła je na ziemi.
- Proszę. A po co ci one? Sam chyba potrafisz polować. - powiedziała uśmiechając się złośliwie
- Mam gościa. Później opowiem resztę.
- Kogo?
- Starą znajomą.- odpowiedziałem I chwyciłem zające za ogony.
- Dobrze. Miłej zabawy! - powiedziała I puściła w moją stronę oczko po czym pobiegła do jaskini.
- To nie tak! - pokiwałem głową I wróciłem do jaskini.
Kettria dalej spała. Ja w tym czasie rozpaliłem ognisko w bezpiecznej od niej odległości, zające ułożyłem niedaleko ognia, po czym spojrzałem w stronę mojej znajomej. Spała jak kamień. Gdy zające były odpowiednio upieczone, sam usnąłem na twardej ziemi niedaleko leża.
Kettria?

Od Craziego cd Averian

Niespodziewanie pojawiły się przed nami trzy demony.Averian zajął się ich przywódcą zostawiając mi dwa impy. Cieszyłem sie ponieważ walka z nimi nie mogła być trudna. W jednej chwili oba demony ruszyła na mnie, gdy były tuż przede mną zrobiłem szybki unik w prawo, mijając się z ich atakiem. Stwory były zdziwione moją szybkością I przez chwile zawahały się atakować ponownie. Wykorzystałem ich chwile niepewności I odebrałem ich siłę życiową zmuszając do opuszczenia tego świata. Gdy spojrzałem w stronę Averiana, zauważyłem, że zdołał pokonać już swojego przeciwnika. Przez chwilę byłem skupiony na oglądaniu otoczenia I wypatrywaniu innego zagrożenia. Było bezpiecznie. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Alfy, który powiedział :
- ... Wybierając się ze mną utrudniłeś sobie wyprawę.
Zaśmiałem się po czym powiedziałem - Wiesz co? Ty I Alice pasujecie do siebie. Oboje przyciągacie choroby jak magnez. A ja przez to obrywam. Ale spokojnie, przynajmniej nie jest nudno.
Averian był lekko zdziwiony moją wypowiedzią. Gdy doszedł do siebie, zaśmiał się.
- To jak ruszamy dalej? -  spytałem
- Jasne.
Ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu ziół. Wędrówka trochę nam zajęła, zaczynała się noc.
- Crazy. Trzeba poszukać jaskini.
- Tu raczej będzie ciężko. - odparłem
Av przystanął I zaczął się rozglądać po okolicy. - Chodź za mną! - powiedział I zaczął biec. Zaraz ruszyłem za nim.
Po dłuższym biegu dotarliśmy do jaskini.
- Może być taka? - spytał uśmiechając się.
Nie odpowiedziałem. Zajrzałem do środka I zacząłem wąchać. Wyczułem bardzo dziwny zapach, gdy zdałem sobię sprawę z tego co wyczułem przeraziłem się.
- Crazy..
- Pamiętasz wilki mroku, które z nami rywalizowały? - Av zdziwił się - Jeśli tak, to możemy tam spotkać przynajmniej piątkę naszych "przyjaciół". - Averian przyjął bojową postawę po czym z uśmiechem spojrzał na mnie.
- Poważnie?! Jak musisz....
Averian?

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Od Erina

Uciekaliśmy. Przyzwyczaiłem się do tego. Do ciągłego biegu, ucieczek, krycia się i tropienia.
Biegłem. Przez las. Była noc. Ona biegła obok mnie, jak zwykle bezszelestnie. Zerknąłem na nią, ale zobaczyłem tylko zarysy jej czarnego ciała, bowiem przez gęste konary drzew nie przedzierało się niemal żadne światło księżyca. Nagle potknąłem się i upadłem.
- Wstawaj! – krzyknęła, łapiąc mnie za kark i zrywając do ponownego biegu. – Z życiem jeśli chcesz żyć! – dodała zaraz potem.
Uśmiechnąłem się mimo wolnie, słysząc jedno z jej ulubionych powiedzonek, jednak zaraz potem po plecach przeszedł mi dreszcz, gdy usłyszałem mrożące krew w żyłach wycie. To one. Bestie, które ścigają nas ścigają.
- Nie damy rady! Dopadną nas! – zawołałem z trudem łapiąc kolejny oddech.
- Zamknij się i biegnij!
Posłuchałem. Miała rację, płacze nic teraz nie dadzą, liczyło się przeżycie. Nagle wypadliśmy na sporą polanę. Ona zatrzymała się, a ja obok niej. Łapy mi drżały i czułem, że zaraz się przewrócę. Łapczywie łapałem powietrze, stojąc ze spuszczoną głową.
- Co teraz..? – wysapałem, zerkając na nią.
Księżyc oświetlał ją swą trupiobladą poświatą i odbijał się w jej czarnych oczach. Wiedziałem, że też jest zmęczona, może nie aż tak bardzo jak ja, ale jednak. Mimo to, starała się to ukryć, co zresztą jej wychodziło.
- Uciekasz dalej. Ja zostaję i je zabijam. – odparła tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Kettria, nie dasz im rady…
- Wątpisz we mnie? – zapytała, unosząc jedną brew.
- Nie ale…
- W takim razie nie ma problemu. – przerwała m i spojrzała w stronę lasu. – Zaraz tu będą. Uciekaj.
- Nie, nie mogę! – patrzyłem na nią błagalnie.
- Ty i te twoje durne zasady! Wiej, bo zaraz tu będą!
- Zginiesz!
- Nie wydurniaj się Erin! Nic mi nie będzie! Wiej do cholery!
- Proszę… - szepnąłem, mając nadzieję, że choć ten jeden raz mnie posłucha.
- Uciekaj. Niedaleko jest rzeka, wskocz do niej, one nie potrafią pływać. I nie wracaj tu, nie ważne co by się działo. Uciekaj!
Patrzyłem jej w oczy i wiedziałem, ze jej nie przekonam. Jest uparta, nawet bardzo. Potrząsnąłem głową, obróciłem się i pobiegłem. Miałem sobie za złe, że za nią nie zostałem, ale wiedziałem, że miała rację. Nie potrafię walczyć i byłbym tylko kulą u nogi. Zresztą nie potrafię patrzeć na śmierć innych…
Zerknąłem przez ramię i zobaczyłem ją, stojącą w bezruchu w pozycji bojowej. Potem zniknęła mi z oczu.
Biegłem najszybciej jak potrafiłem, przeskakiwałem zwalone pnie drzew, przeciskałem się przez zarośla, aż tu nagle straciłem grunt pod łapami i zacząłem spadać. Krzyknąłem przestraszony i z pluskiem wpadłem do rzeki. Prąd porwał mnie, rzucał o kamienie, próbował topić. Walczyłem z nim jak mogłem, ale nie udało mi się…

Obudziłem się na niewielkiej plaży. Wszystko mnie bolało. Wtem zauważyłem, że ktoś chodzi w oddali. Czyżby wilk? Może, ale widziałem tylko rozmazaną plamę, która powoli zbliżała się w moją stronę. Spróbowałem się podnieść, uciec, ale byłem zbyt słaby. Zakręciło mi się w głowie i opadłem z powrotem na mokry piasek. Mogłem mieć teraz tylko nadzieję, że to co się do mnie zbliżało, było przyjaźnie nastawione do obcych.

<Ktoś? J>

niedziela, 21 sierpnia 2016

Od Averiana cd Crazy

- Dla mnie to nie problem-odpowiedziałem- ale nie chce zostawiać Alice samej z wszystkimi obowiązkami, wiesz jak to działało na Saikhana.

- Sai był sam przez długi czas,pare dni mogę zostać sama- wcięła Kimi.

- W takim razie, chodźmy-powiedziałem.

Przytuliłem Alice i wyszliśmy.

- Tak właściwie to czemu odeszliście? - zapytałem.

- Sai uznał że lepiej będzie jeśli to wy zostaniecie Alfami- odpowiedział Crazy- ja dowiedziałem się o Amanah i zdecydowałem , że odchodząc z nim mam większe szanse na odnalezienie jaskini, a ty? , co robiłeś przez ten cały czas? .

- Niedługo po waszym odejściu napadła nas inna wataha, o wiele liczniejsza od naszej, próbowaliśmy , ale nie mieliśmy szans, wtedy wszyscy zdecydowaliśmy się rozdzielić i uciec, niestety nie udało mi sie znaleść nikogo, więc uznałem , że już nie żyją, razem z Serafinem przeniosłem się do Otchłani, żyłem tam przez cały czas, nawiązałem nowe przyjaźnie, jak i poznałem nowych wrogów, nauczyłem się przywoływania i kontrolowania demonów, po czym za namową Serafina wróciłem i zacząłem was szukać, resztę historii już znasz, a właśnie, co z Saikhanem?-zapytałem.

- Umarł ratując mnie- odpowiedział Szaman.

Mimo, że jego twarz nie ukazywała emocji poczułem, że za nim tęskni.

Łza popłynęła mi z oka. Sai umarł. Instynktownie spojrzałem na sygnet. Nie zapomne o nim.

Nagle poczułem obecność kogoś poza nami. Przywołałem Serafina i Axtera. Crazy spojrzał na mnie pytająco. Nie reagując rozglądałem się dookoła. Nagle Serafin przeciął kosą nadlatującą strzałkę, a

Feniks rzucił kulę ognia w stronę z której przyleciała. Z krzaków wyleciały 3 demony. 2 impy i jeden infernal. - Biorę dużego- powiedziałem i z Serafinem rzuciłem się w strone demona. Kawałek przed nim odskoczyliśmy w bok unikając jego ataku.

-Dopóki sie nami interesuje nie mamy szans-powiedział mój towarzysz- trzeba jakoś odwrócić jego uwagę.

-To da się załatwić-odpowiedziałem i stworzyłem iluzję wyglądającą identycznie do Infernala.Gdy ten zdezorientowany patrzał na swoje odbicie zaatakowaliśmy powalając go na ziemie. Serafin jednym szybkim ruchem kosy ściął mu głowę. Spojrzałem na Craziego. On też najwidoczniej już skończył.

-Kraken chyba już wie gdzie jesteś-powiedział demon.

-Pytanie tylko skąd-odpowiedziałem i spojrzałem na basiora-wybierając się ze mną tylko utrudniłeś sobie wyprawę.

<Crazy?>

sobota, 20 sierpnia 2016

Od Kettri do Craziego

Las. Noc. Mrok…
Biegłam, a on obok mnie. Jak zwykle nie udolnie i głośno. Nagle potknął się i przewrócił.
- Wstawaj! – krzyknęłam, łapiąc go za kark i zrywając do ponownego biegu. – Z życiem jeśli chcesz żyć! – dodałam jeszcze bardziej przyśpieszając.
Wtem usłyszeliśmy ich wycie. Przeraźliwe, żądne krwi wycie.
- Nie damy rady! Dopadną nas! – zawołał z trudem.
- Zamknij się i biegnij!
Byliśmy już niedaleko, jeszcze tylko troszkę i… Jest! Las nagle się skończył, a my znaleźliśmy się na sporej polanie. Zatrzymałam się, a on obok mnie. Łapy mu drżały gdy łapał łapczywie powietrze, stojąc ze spuszczoną głową.
- Co teraz..? – wysapał, zerkając na mnie.
Widziałam, że był wyczerpany, ja zresztą też, ale miałam jeszcze na tyle sił aby walczyć.
- Uciekasz dalej. Ja zostaję i je zabijam. – odparłam tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Kettria, nie dasz im rady…
- Wątpisz we mnie? – zapytałam, unosząc jedną brew.
- Nie ale…
- W takim razie nie ma problemu. – przerwałam mu i spojrzałam w stronę lasu. – Zaraz tu będą. Uciekaj.
- Nie, nie mogę! – patrzył na mnie błagalnie.
- Ty i te twoje durne zasady! Wiej, bo zaraz tu będą!
- Zginiesz!
- Nie wydurniaj się Erin! Nic mi nie będzie! Wiej do cholery! – mówiłam zdenerwowana.
- Proszę… - szepnął.
- Uciekaj. Niedaleko jest rzeka, wskocz do niej, one nie potrafią pływać. I nie wracaj tu, nie ważne co by się działo. Uciekaj!
Patrzył mi przez jakiś czas w oczy, a potem potrząsną głową, obrócił się i uciekł. Zostałam sama. Przybrałam pozycję bojową i w bezruchy czekałam na moich przeciwników. Zbliżali się, czułam to.
- No proszę, Shiru, znowu się spotykamy… - odezwał się głębokim głosem stwór przypominający nieco połączenie niedźwiedzia z wilkiem, wychodząc z pomiędzy drzew.
- Też się cieszę, że cie widzę. – odparłam z przekąsem.
- To jak? Zaczynamy? Wiem, że nie lubisz długich wstępów. – stwór uśmiechnął się paskudnie, ukazując swoje wielkie kły.
- Nic o mnie nie wiesz.
- Możliwe, ale wiem, że to ja wygram.
- Zbytnia pewność siebie cię w końcu zgubi Derro. – odparłam i zaraz potem użyłam telekinezy. Sporej wielkości głaz uniósł się z ziemi, a następnie pomknął w jego stronę, jednak bestia odbiła go bez większego trudu.
- Musisz się bardziej postarać aby mnie za… - urwał, bo w tym samym czasie przywołałam imię burzy, a zaraz potem imię pioruna, który z ogłuszającym grzmotem przywalił w stwora.
Zachwiałam się, gdy zakręciło mi się w głowie, a przed oczami zatańczyły mi mroczki. Przywołanie burzy z kilkunastu kilometrów to spory wysiłek, a ja i tak byłam już osłabiona. Jak przez mgłę widziałam jak się palił, choć zginął od razu.
Niestety nie był to koniec. Wiedziałam, że gdzieś w lesie czają się Gońcy. Musiałam ich odnaleźć i zlikwidować zanim będzie za późno. Chwiejnym krokiem ruszyłam przed siebie, wpierw upewniając się, że Derro zginął.
Szybko poszło - pomyślałam, przechodząc obok jego ciała. W lesie kryło się trzech Gońców. Istoty o długich, chudych łapach i smukłych ciałach, przypominające dobermany, choć momentami i gepardy. Ich długie pyski były pełne krótkich, ostrych jak brzytwa zębów, którymi raniły swe ofiary.
Szłam powoli ale ból głowy, który z każdą chwila się nasilał, wcale nie pomagał w koncentracji. Nagle, cichy dźwięk po prawej. On tam był. Jeden z Gońców. Wyszeptałam imię drzewa i posłużyłam się jego gałęzią, oplątując nią szyję Gońca i podnosząc go do góry.
Jeszcze dwa – odliczałam w myślach. Ruszyłam w stronę sporego głazu - za nim chował się kolejny przeciwnik. Podeszłam najbliżej jak mogłam, a potem skupiłam się na umyśle Gońca. W jego umyśle wytworzyłam bardzo silny lęk. Stworzenie zaczęło skomleć i uciekać, a w pewnym momencie padło martwe na ziemię.
Atak serca. Wiem, dość okrutna śmierć ale to było pierwsze, co mi przyszło do głowy.
- Dobra… Jak myślisz, gdzie się chowa? Wątpię. Może tam? No tak… Co ja bym bez ciebie zrobiła… - mamrotałam cicho pod nosem, zmuszając się do ostatniego wysiłku.
Próbowałam zlokalizować kolejny umysł,  i choć mi się to udało, to byłam zbyt słaba aby wytworzyć w nim lęk. Zamiast tego, po porostu skoczyłam w tamtym kierunku i przewróciłam go, jednocześnie dusząc.
Wtem dotarło do mnie kilka rzeczy.
Pierwsza. Istota którą właśnie dusiłam, wcale nie była Gońcem.
Druga. Miałam wrażenie, że już kiedyś byłam w tym umyśle, przynajmniej przez chwilę.
Trzecia. Stworzenie na którym siedziałam było dość duże, białe i zamiast twarzy miało… czerwoną czaszkę.
- Crazy… - wydusiłam, szczerze zaskoczona.
- Du… isz… m..e… - wycharczał, a ja zdałam sobie sprawę, że wciąż go duszę.
- Sorry. – mruknęłam, puszczając go, a zaraz potem schodząc z niego.
Byłam niemal pewna, że gdyby nie fakt, że nie posiadał jako tako twarzy, a w tym oczu, to teraz patrzył na mnie krzywo, próbując wyrównać oddech. Prawdę mówiąc nie obchodziło mnie to i nie zamierzałam się tłumaczyć ze swoich odruchów.
Zobaczyłam jak otwiera usta chcąc się odezwać, ale nagle przez moje ciało przeszedł lodowaty dreszcz.
- Nie… Tylko nie to… - jęknęłam, a ostatnie co pamiętam, to ciemność, oraz to, że zaczęłam upadać.

<Crazy?>

środa, 10 sierpnia 2016

Od Craziego do Averiana

Od Crazy'iego do Averiana
Zima zbliża się do nas szybkimi krokami. Powinienem już dawno zebrać wystarczającą ilość ziół. Zapasy szamanowi są zawsze potrzebne, a ja ostatnio zaniedbałem swoje obowiązki. Na naszej ziemi o tej porze roku niestety nie znajdę odpowiednich roślin, myślę, że będę musiał udać się na długą wyprawę. Ale kto będzie pilnował Amanah'u? Jest jeszcze Onyx I Alice. Jest jeszcze Av... choć przydałby mi się ochroniarz podczas wyprawy. O ile biegam szybciej I potrafię używać czarów, to On jednak przewyższa mnie siłowo I wytrzymałościowo. Postanowione! Averiana zabieram ze sobą! O ile się zgodzi... Sam zacząłem się przygotowywać do wyprawy. Kiedy byłem już gotowy do wyjścia, udałem się do jaskini naszego Alfy. Przed wejściem do jaskini spotkałem moją przyjaciółke Alice. Wnioskując po zakrwawionym pyszczku, pewnie wróciła z polowania, I to udanego. Zbliżyłem się do niej aby się przywitać.
  - Witaj Alice.
- Crazy! - krzyknęła z radości I wskoczyła na mnie zamykając mnie w swoim uścisku.
- Averian jest w domu? - spytałem
- Tak, właśnie odpoczywa. Stało się coś?
- Nie. Mam poprostu do niego pewną sprawę. Ale opowiem o tym przy Averianie.
Alice zaprowadziła mnie do jej leża, gdzie leżał jej ukochany.
- Crazy! - w jaskini rozległo się głośne echo.
- Witam Alfo. - powiedziałem po czym lekko się ukłoniłem.
- Ale bez formalności proszę. - rzekł po czym się zaśmiał.
- Dobra. Averian posłuchaj. Muszę się wybrać na daleką wyprawę w poszukiwaniu roślin do rytuałów. Oczywiście podróż może być niebezpieczna, a mi przydałby się ktoś silny do towarzystwa.
To co Av? Idziemy?.