środa, 31 sierpnia 2016

Od Kettri CD Crazy


   Obudziłam się, choć wcale tego nie chciałam. Przez jakiś czas próbowałam powrócić do snu, ale nie udało mi się to. Zrezygnowana otworzyłam powoli oczy. Mimo, że jaskini w której przebywałam panował półmrok, bo jedynym oświetleniem było ledwo tlące się ognisko, rzucające wokół siebie słabą, czerwoną łunę, widziałam niemalże doskonale. Wilki nocy maja bardziej rozwinięte oczy pod względem widzenia w ciemnościach, zresztą śmiesznie by było, gdyby tak nie było.
   Rozglądnęłam się, szukając wzrokiem wyjścia, przy okazji zauważyłam śpiącego tuż obok Crazy’ego, oraz cztery upieczone zające przy ognisku.
   ~Ile ja spałam?~ Zapytałam samą siebie w myślach i westchnęłam cicho. Nie miałam pojęcia ile byłam nie przytomna, ale z tego co się orientowałam, była teraz noc. Mogłam spać parę godzin, albo cały dzień i tylko zbiegiem okoliczności była teraz noc.
   Wstałam cicho z leża na którym wcześniej położył mnie Crazy, - a przynajmniej tak mi się wydawało, że był to on – a następnie ruszyłam w stronę wygasłego ogniska. Syknęłam przez zęby, gdy nagle w mojej głowie pojawił się tępy ból. Na szczęście zniknął po chwili, a ja doszłam do wniosku, że muszę ograniczyć gwałtowne ruchy głową. Szybko pochłonęłam wszystkie cztery zające i upewniwszy się, ze basior wciąż śpi, wyszłam powoli z jaskini.
   Większość wilków zostałaby, podziękowała za ”ratunek” i schronienie, ale nie ja. Nie prosiłam go, aby mnie stamtąd zabierał, zrobił to z własnej woli. Zresztą  musiałam odnaleźć Erina, który powinien być gdzieś na tych terenach.
   Po wyjściu z jaskini położyłam się na ziemi w taki sposób, aby w każdej chwili móc wystartować do przodu, albo odskoczyć na bok. Czujnym wzrokiem penetrowałam teren przez dłuższy czas, a potem uniosłam się nieco i skradając się ruszyłam do przodu. Miałam o tyle szczęście, że tej nocy niebo było zachmurzone i blask księżyca był niemal niewidoczny, tym samym sprawiając, że potencjalny przechodzień by mnie nie zauważył. I tu nagle, jak gdyby los chciał sprawdzić moją teorię, z krzaków wyszła młoda wadera. Momentalnie znieruchomiałam, wiedząc, że moje czarne futro zadziała jak kamuflaż. Wadera szła w moim kierunku, ale nie widziała mnie. Przeszła obok, a potem dalej, za mnie.
   Wszystko poszło by świetnie, gdyby nie to, że nagle zawiał wiatr. Wilczyca zatrzymała się gwałtownie, a ja usłyszałam jak węszy. Nie mogłam się poruszyć, bo zauważyła by ruch i tym samym mnie. Problem polegał na tym, że stała za mną, przez co jej nie widziałam. Zaczęłam rozglądać się za czymś, w czym mogłabym dostrzec jej odbicie, ale nic takiego nie znalazłam. Za to ona znalazła mnie.
   - Hej, ty! Kim jesteś? – Zapytała podejrzliwym głosem.
   Nie odpowiedziałam, tylko powoli obróciłam się w jej stronę, próbując jednocześnie wymyślić  jak się jej pozbyć.
   - Nie słyszysz? Zapytałam kim jesteś. – Nie odpuszczała wadera.
   ~Mogę wniknąć do jej umysłu i zasiać w nim wątpliwość, niech pomyśli, że się przewidziała, a ja w tym czasie się teleportuje z powrotem do jaskini. ~ Pomyślałam ~Mając przy tym nadzieję, że nie wyląduję w ścianie~
   Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Szybko wniknęłam do jej umysłu, zasiewając w nim myśl: „Pewnie się przewidziałam.” a zaraz potem teleportowałam się do jaskini. Niestety „biednemu zawsze piasek w oczy” – wylądowałam na ognisku. Z sykiem wyskoczyłam w powietrze, spadając obok niego. Za pomocą magii ochłodziłam poparzone łapy, którym na szczęście nic poważnego się nie stało. Wtem do jaskini weszła ta sama wader, którą przed chwilą spotkałam przed jaskinią. Zawarczała cicho, jeżąc lekko sierść  i zawołała zbliżając się do mnie:
   - Hej! Co tutaj robisz?!
   Swoim krzykiem obudziła Crazy’ego, który nieco zdezorientowany spoglądał to na mnie, to na nią.
   - Jeszcze krok a zabiję. – Warknęłam cicho, patrząc jej w oczy.
   - Kettria! Alice! Spokojnie! – Zawołał Crazy, podbiegając do nas i stając między nami.
   - Kto to jest? – Zapytała Alice, spoglądając na mnie podejrzliwie.
   - To ta stara znajoma o której ci mówiłem. – Odpowiedział.
   - Tylko nie stara. – Mruknęłam, rozluźniając się nieco.
   - Alice, to jest Kettria, Kettria, to Alice. – Przedstawił nas sobie, a my wymieniłyśmy skinienia głową.
   - Masz może jakieś zioła na oparzenia? – Zapytałam go, unosząc lekko poparzona łapę.
Crazy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz